Forum lotnictwa

mariusz

Ruch na warszawskim terminalu Etiuda może zostać sparaliżowany przez zbuntowanych strażników granicznych. Zdesperowani funkcjonariusze twierdzą, że przy rosnącej lawinowo liczbie odprawianych pasażerów nie są w stanie zapewnić na lotnisku bezpieczeństwa. - Dość tego! Przygotowujemy się do strajku włoskiego - zapowiedzieli wczoraj nieoficjalnie pogranicznicy.

Terminal Etiuda to wstydliwy punkt warszawskiego lotniska. Obok rosnącego nowoczesnego terminalu Okęcia stoi ciasny, duszny, pozbawiony klimatyzacji blaszany barak pamiętający czasy PRLu. Codziennie odprawianych jest tam około 5 tys. ludzi latających tanimi liniami lotniczymi. To trzy razy więcej, niż Etiuda w rzeczywistości może przyjąć. W godzinach szczytu tłum pasażerów musi czekać na odprawę pod chmurką, bez względu na pogodę. Funkcjonariusze Straży Granicznej twierdzą, że w takich warunkach nie mogą skutecznie pracować. A odpowiadają głową za bezpieczeństwo lotniska i pasażerów oraz za to, by na pokład samolotu nie trafiła broń, bomba czy inny niebezpieczny przedmiot. - Musimy być czujni, a bałagan temu nie służy - mówi Jacek Zakrzewski, szef związków zawodowych w Straży Granicznej. - Na głównym terminalu na Okęciu pracujemy w odizolowanym pomieszczeniu, do którego bagaże przyjeżdżają na specjalnej taśmie. W Etiudzie przynoszą je sami pasażerowie. Jest ciasno, ludzie się pchają, kłębią i traktują nas jak biuro informacji - skarży się Robert, strażnik.

Największy zamęt jest w południe, kiedy nakładają się na siebie trzy odloty. Wtedy na około 300 metrach kwadratowych musi się zmieścić ponad 450 osób, a kolejka do odprawy kończy się na chodniku. Pięciu pograniczników ma niecałe dwie godziny, aby sprawdzić, co znajduje się w kilkuset walizkach. A groźba zamachu jest ciągle realna. Niedawno Straż Graniczna ujawniła, że miała dwa poważne alarmy terrorystyczne na lotnisku - w bagażach znaleziono m.in. atrapę granatu. - Jeśli damy plamę i komuś uda się wnieść do samolotu niebezpieczny przedmiot, wylądujemy za kratkami - mówi inny strażnik graniczny. I podkreśla, że nie chce dłużej nadstawiać karku. - Zbuntujemy się w imię bezpieczeństwa pasażerów - ostrzega.

Może to spowodować gigantyczne opóźnienia przylotowi odlotów z Etiudy. - Jako służba mundurowa Straż Graniczna oczywiście strajkować nie może - tłumaczy ppłk Wojciech Zacharjasz, rzecznik Nawiślańskiego Oddziału SG. Jednak drobiazgowe przestrzeganie procedur to co innego. Buntu nie obawiają się natomiast władze lotniska. Ciasno? Niebezpiecznie? To nie problem. Okazuje się, że rozwiązaniem może być... zwyczajna metalowa wiata postawiona przed wejściem. Zdaniem Artura Buraka, rzecznika Dyrekcji Portów Lotniczych, nie chodzi jednak o oficjalną rozbudowę terminalu. - Prowizoryczna metalowa namiotowa konstrukcja nie wymaga pozwolenia na budowę. Zajmie prawdopodobnie parking. W ten sposób pasażerowie skryją się pod dachem, a obsłudze obiektu łatwiej będzie kierować kolejkami do odpraw pasażerskich - tłumaczy z powagą.

Takie prowizorki nie poprawią bezpieczeństwa pasażerów. Co więcej, zanosi się, że będzie tylko gorzej. Jak dowiedział się „Dziennik”, w najbliższych tygodniach na Etiudę przenoszą się linie Centralwings z pięcioma lotami dziennie. To zwiększy o połowę liczbę podróżnych korzystających z terminalu. Pasażerowie tego przewoźnika odprawiani są na razie w głównym gmachu lotniska. Ale Centralwings chce obniżyć koszty, a na Etiudzie opłaty lotniskowe są dwukrotnie niższe. Nieoficjalnie wiadomo też, że do końca roku z terminalu chciałby zacząć korzystać jeszcze jeden przewoźnik - Ryanair. Będzie więc jeszcze tłoczniej. Chyba że pogranicznicy spełnią groźby i zablokują lotnisko.

źródło: